Kradzieże samochodów - polskie realia
Kradzieże samochodów to problem, który dotyka wielu krajów na świecie, w tym Polskę. Jest to przestępstwo generujące ogromne straty zarówno dla posiadaczy pojazdów, jak i dla całej gospodarki.
Według danych Komendy Głównej Policji, liczba kradzieży samochodów w Polsce systematycznie spada od kilku lat. Gdy na początku XXI wieku liczba ta mogła sięgać nawet kilkunastu tysięcy zgłoszeń rocznie, w ostatnich latach obserwuje się znaczącą redukcję tych przestępstw.
Analiza danych za 2022 rok pokazuje, że kradzieży samochodów dopuszczono się w ilościach rzędu kilku tysięcy. Jest to znacząco mniej samochodów w porównaniu do lat wcześniejszych. Eksperci wskazują na kilka przyczyn tego trendu. Jedną z nich jest zwiększona świadomość właścicieli pojazdów oraz stosowanie skuteczniejszych systemów zabezpieczeń.
Kradzieże samochodów w Polsce – historie okradzionych
Utrata dwóch samochodów na raz, rabunek pojazdu z drogocennym sprzętem medycznym, odnalezienie auta, które skradziono już drugi raz… To tylko niektóre z niezwykłych historii osób okradzionych.
– Niektóre historie kradzieży opowiadane przez klientów jeżą włosy na rękach, inne bywają absurdalne. Jednak wszystkie łączy jedno – problem kradzieży, któremu musi sprostać policja oraz nasze jednostki poszukiwawcze – zauważa Bogdan Kwiatkowski, dyrektor sprzedaży w firmie Gannet Guard Systems.
Ukradziony dwukrotnie
– W 2022 roku otrzymaliśmy zgłoszenie kradzieży Mazdy CX-5 na terenie Katowic. Samochód ten już raz padł łupem amatorów cudzej własności i odnalazł się dzięki wykorzystaniu systemu lokalizacji. Tak było i tym razem. Auto namierzyliśmy po niespełna godzinie w Zabrzu. Przestępcy pozostawili CX-5 do „wystygnięcia” na jednym z osiedli. Po przekazaniu koordynatów miejsca, w którym zaparkowany był samochód, policja zabezpieczyła i przekazała je właścicielowi – mówi Dariusz Kwakszys, IT Manager w Gannet Guard Systems.
– Kiedy pierwszy raz skradziono mi samochód – właśnie tę Mazdę – byłem przekonany, że na tym się skończy. Nic z tego. Najwyraźniej moje auto bardzo spodobało się złodziejom, bo ukradli je po raz drugi. I drugi raz ją odzyskałem ! Mam nadzieję, że przysłowie „do trzech razy sztuka” nie stanie się moim udziałem – opowiada Mariusz Stępiński, właściciel CX-5.
Utrata pojazdu przed urlopem
Pod koniec stycznia załoga Gannet Guard Systems otrzymała zgłoszenie kradzieży Lexusa RX300. W dniu zdarzenia właściciel pojazdu miał wyjechać na urlop w Alpy. Poprzedniego wieczora zapakował do samochodu walizki, a gdy rano chciał uruchomić auto, spotkała go przykra niespodzianka: w miejscu, gdzie stał Lexus, zobaczył jedynie równo ośnieżone podwórko. Kilka godzin po zgłoszeniu udało się odnaleźć samochód na jednej z działek letniskowych w woj. mazowieckim. Mundurowi ze Stołecznej Komendy Policji odholowali je w trakcie nieobecności złodziei. Zapewne byli oni tak samo zaskoczeni, jak właściciel odnalezionego Lexusa.– Byłem w ogromnym stresie, bo tego dnia miałem wyjeżdżać na urlop. Tyle że nie miałem czym jechać, bo złodzieje ukradli mi samochód sprzed domu. Na szczęście odnalazł się jeszcze tego samego dnia – podkreśla Marcin Jarząb, do którego należy Lexus.
Skradzione dokumenty pacjentów
Zdarzają się i takie przypadki, gdy utrata samochodu to tylko jeden z problemów. Dowodem jest zawłaszczenie Toyoty Land Cruiser, do której doszło w Poznaniu. W samochodzie znajdował się sprzęt lekarski oraz dokumenty pacjentów – właścicielem auta był bowiem lekarz. Niezwłocznie po zauważeniu zniknięcia auta (godzinę od momentu pozostawienia go na parkingu), rozpoczęła się akcja poszukiwawcza. Toyotę zlokalizowano po czterech godzinach w odległości kilkudziesięciu kilometrów od Poznania.
Bandyci starali się zagłuszać sygnał modułu lokalizacyjnego przy pomocy zaawansowanej zagłuszarki. Jednak dzięki systemowi GanTrack udało się odnaleźć pojazd. Przy okazji, poza poszukiwanym Land Cruiserem, znaleziono również części innego zdekompletowanego samochodu. Policja zabezpieczyła ślady oraz oba pojazdy. – Odnalezienie samochodu było dla mnie równie ważne, co odzyskanie dokumentacji. Jestem weterynarzem, a dokumentacja, którą miałem akurat w samochodzie dotyczyła moich małych pacjentów. O i le auto to po prostu rzecz, o tyle historia chorób pacjentów – nieważne czy zwierząt, czy ludzi – jest nie do zastąpienia – podsumowuje właściciel skradzionej Toyoty.
Dwa samochody na raz
Czy można sobie wyobrazić gorszy scenariusz niż utrata dwóch samochodów na raz? Tak było w przypadku właściciela Toyoty i Kii z Wrocławia. Jedno auto posiadało system lokalizacji, drugie nie. Oba zniknęły jednej nocy z przydomowego garażu. Na szczęście złodzieje nie mieli wystarczająco oleju w głowie i oba skradzione samochody zaparkowali w jednej dziupli. – Pomimo działających zagłuszarek system radiowy pracował nadal, przez co udało nam się zlokalizować dziuplę, w której oprócz Toyoty odnaleźliśmy skradzioną temu samemu klientowi Kię Sportage. Na miejscu znaleziono też liczne dowody wskazujące, iż w tym miejscu rozbierano również takie samochody jak Audi czy BMW – opowiada Mirosław Marianowski z Gannet Guard Systems. – To, co wydarzyło się tej nocy, całkowicie mnie zaskoczyło. Skradziono oba auta i oba do nas wróciły – opowiada o przebiegu akcji Henryk Witkowski.
Kradzieże samochodów - najciekawsze historie
Od palenia skradzionych samochodów po sprzedaż części mercedesa, którego premiera rynkowa jeszcze nie miała miejsca. Oto najciekawsze przypadki kradzieży aut.
– Rynek zbytu dla kradzionych samochodów i pochodzących z nich części wciąż ma się dobrze i mimo malejącej liczby kradzieży, problem nie znika, a przestępcy mają się świetnie, licząc kolejne dziesiątki tysięcy złotych zarobione dzięki nielegalnemu biznesowi – mówi Dariusz Kwakszys, IT Manager w firmie Gannet Guard Systems, zajmującej się odzyskiwaniem skradzionych pojazdów dzięki wykorzystaniu systemów lokalizacji.
Wskazuje, że amatorzy cudzej własności chętnie biorą na cel droższe samochody, bo na nich są w stanie zarobić najwięcej. – Kiedyś złodzieje musieli ukraść więcej pojazdów, dziś wystarczy kilka dobrych „strzałów”, żeby interes się opłacał – wyjaśnia ekspert z Gannet Guard Systems.
Zmieniają się też metody kradzieży – łamaki i sposoby siłowe odchodzą do lamusa, zastępowane przez metodę na walizkę, pozwalającą otworzyć i uruchomić w kilka sekund samochód z systemem bezkluczykowym keyless.
W złodziejskim rzemiośle trafiają się przypadki szczególnie ciekawe. Wybraliśmy kilka przykładów z ostatnich lat.
Ukradli mercedesa, którego nie ma jeszcze na rynku!
Czy da się ukraść samochód, który oficjalnie nie istnieje? Tak! Przed oficjalną premierą i wypuszczeniem nowego modelu na rynek, przechodzi on testy drogowe, by producent miał pewność, że produkt spełnia wszystkie pokładane w nim nadzieje. Z takiej okazji skorzystali polscy złodzieje. Policjanci z Rzeszowa razem z bieszczadzkimi strażnikami granicznymi badali sprawę handlu częściami samochodowymi pochodzącymi z kradzionych aut. Wpadli na trop wiodący do trzech posesji na terenie powiatu ropczycko-sędziszowskiego (woj. podkarpackie). Znaleziono w nich części co najmniej ze 100 samochodów.
Mundurowi potrzebowali ośmiu ciężarówek, by przewieźć podzespoły do policyjnych magazynów. Zidentyfikowano przy tym blisko 40 pojazdów, które skradzione zostały na terenie Europy, m.in. Niemiec, Anglii i Włoch. Wśród części znajdowały się… bezcenne dla mercedesa części samochodu przedprodukcyjnego.
Umył i ukradł
W maju tego roku w Grabowie nad Prosną (woj. wielkopolskie) policjanci został wezwani przez lokalnych mieszkańców, którzy natrafili na nowiutkie porsche „zaparkowane” w jednym z pobliskich ogrodzeń. Funkcjonariusze przybyli na miejsce zdarzenia stwierdzili, że kierowca uciekł, pozostawiając kluczyki w stacyjce. Samochód nie nosił śladów włamania i nie figurował w rejestrach policyjnych jako skradziony. Szybko ustalono właściciela porsche, który telefonicznie przekazał, że znajduje się poza miejscem zamieszkania, a auto zostawił do czyszczenia w jednej z kaliskich myjni. Zachwycony możliwościami samochodu pracownik myjni – pozbawiony zresztą uprawnień do prowadzenia pojazdów – postanowił zabrać auto na przejażdżkę. Okazało się, że moc porsche przerosła jego możliwości. Trzydziestolatek, oprócz kradzieży z włamaniem, odpowie za kierowanie pojazdem mechanicznym pomimo czynnego zakazu sądowego. Grozi mu do 10 lat pozbawienia wolności.
Kraść samochód policjanta? To nie ma sensu
W lutym tego roku 20-letni mężczyzna wszedł na prywatną posesję w gminie Słomniki (woj. małopolskie), włamał się do stojącego tam forda mondeo i szybko odjechał, forsując ogrodzenie, wyłamując siatkę wraz ze słupkami i uszkadzając tył auta. Z łupu nie cieszył się zbyt długo – po pokonaniu kilku kilometrów natrafił na właściciela samochodu, który wracał do domu wraz z żona jej autem. Zaskoczony właściciel, jak się później okazało – policjant, natychmiast zatrzymał mondeo i wezwał kolegów. Okazało się, że 20-latek był nietrzeźwy. Mężczyzna usłyszał zarzuty, za które grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności.
Kradli samochody, podpalali i sprzedawali wraki jako złom
Złodziejska kreatywność nie zna granic. Jeśli nie wypracowało się odpowiedniej siatki zbytu dla samochodów bądź ich części, można stworzyć zupełnie nowy produkt – „auto pieczone”. Tak swoje łupy postanowili upłynniać bandyci z woj. mazowieckiego. Policjanci z wydziału kryminalnego w Piasecznie zatrzymali dwóch mężczyzn, którzy przy pomocy lawety kradli samochody z terenu całego powiatu, po czym nad brzegiem Wisły podpalali je, by następnie sprzedawać wraki na skupach złomu. Dziś wiemy, że ich łupem padły m.in. mercedes vito, citroen jumper i ford fiesta. Policjanci nie wykluczają, że skradzionych pojazdów mogło być więcej.
Miłośnicy zabytków – nie restaurowali i sprzedawali
Po co kraść, jeśli można namawiać właścicieli, by sami oddawali wartościowe auta w ręce złodziei? W połowie zeszłego roku policjanci z CBŚP, pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu rozbili grupę przestępczą parającą się oszustwami przy zakupie i renowacji oraz sprzedaży zabytkowych samochodów, a także ich przywłaszczaniem. W większości przypadków auta były warte ponad 150 tys. zł. Pokrzywdzonymi były osoby z Polski oraz innych krajów Unii Europejskiej. Łącznie straty oszacowano na co najmniej 3,5 mln zł.
Podejrzani zawierali umowy dotyczące renowacji zabytkowych samochodów znanych marek, prawdopodobnie nie mając zamiaru wywiązania się z tych umów. Wystawiano na sprzedaż także zabytkowe auta, które w rzeczywistości nie istniały. Pojazdy były również oferowane kilku nabywcom jednocześnie, a kontrahenci wpłacali znaczne kwoty zaliczek i zadatków. W sumie odzyskano mienie w postaci m.in. zabytkowych samochodów i części do ich renowacji, na łączną kwotę ok. 627 tys. zł.
Brytyjska motoryzacja – to jest to!
Luksusowe życie często kusi złodziei samochodów. W styczniu br. łódzcy policjanci zostali powiadomieni o kradzieży dwóch aut – aston martina i bentleya. Z relacji pokrzywdzonego wynikało, że auta skradziono w czasie, gdy ich użytkownik znajdował się poza domem. Luksusowe pojazdy zostały odnalezione nietknięte na terenie gminy Aleksandrów Łódzki. Pokrzywdzony nie krył zdziwienia, ponieważ nie zdążył jeszcze wyjść z terenu komisariatu, na którym składał zawiadomienie o przestępstwie, a samochody już były odzyskane.
Dziupla plus plantacja marihuany
Na jednej z posesji w Gdańsku funkcjonariusze zabezpieczyli pięć pojazdów. Zlikwidowali także plantację marihuany, która znajdowała się w budynku. W związku ze sprawą zatrzymany został 50-letni mężczyzna usłyszał już zarzut uprawy konopi, a sąd zastosował wobec niego tymczasowy areszt.
Kilka minut szczęścia zamienił na kilka lat więzienia
W jednej z miejscowości w powiecie wschowskim (woj. lubuskie) spod sklepu skradziono osobowego opla. Powiadomieni o tym policjanci natychmiast przystąpili do działania i już po kilku minutach zatrzymali podejrzanego 22-latka i odzyskali pojazd. Złodziej zaparkował przy drodze i na widok mundurowych zaczął uciekać w głąb pola, gdzie dopadli go funkcjonariusze. Po przewiezieniu do komendy okazało się, że mężczyzna miał ponad promil alkoholu. Po wytrzeźwieniu usłyszał zarzuty kradzieży pojazdu i jazdy w stanie nietrzeźwości.
Kradzieże samochodów w przypadku elektryków
3-4 tysiące złotych za używany akumulator do elektrycznego skutera, 12-15 tysięcy za podobny podzespół do samochodu. Przestępcy znaleźli nowe źródło dochodów – części pojazdów zasilanych prądem.
Wypożyczalni elektrycznych hulajnóg, skuterów i samochodów stale przybywa. To z jednej strony efekt mody na współdzielenie pojazdów (z raportu PwC wynika, że do 2030 r. na europejskim rynku udział aut dostępnych w tej formie wyniesie co najmniej 30 proc.), a z drugiej fascynacji napędem wykorzystującym prąd i stosunkowo niskich kosztów użytkowania. Na zakup jednośladów i aut elektrycznych decyduje się też coraz więcej firm (w tym flotowych) oraz osób prywatnych.
Jednym z efektów trendu jest rosnący popyt na części – podzespoły wszak się zużywają i psują, a pojazdy biorą udział w kolizjach drogowych. Według banku DNB w Norwegii, która może być modelowym przykładem rozwoju elektromobilności, zwiększa się liczba wypadków z udziałem elektrycznych samochodów. Eksperci podkreślają, że to w głównej mierze efekt rosnącego nasycenia rynku tego rodzaju autami, ale nie bez znaczenia jest też inny niż w przypadku samochodów spalinowych styl jazdy – lepsze (gwałtowniejsze) przyspieszenie czy odmienny sposób hamowania, do których trzeba się przyzwyczaić. Kolejną przyczyną jest to, że e-pojazdy mają wiele innowacji technicznych, wyświetlaczy oraz systemów wspomagających, które mogą – paradoksalnie – rozpraszać kierowców.
Pod okiem radiowej lokalizacji
Jak zaznacza ekspert z Gannet Guard Systems, elektryczne pojazdy i ich podzespoły można zabezpieczyć na wypadek kradzieży. – Podobnie jak same jednoślady, również baterie skuterów zasilanych prądem można wyposażyć w odpowiednie systemy lokalizacji, które pozwolą odnaleźć skradziony element – podkreśla Mirosław Marianowski. – Mieliśmy okazję zabezpieczać już akumulatory w skuterach eklektycznych i odzyskać kilka z nich – ostatnie niedawno w Warszawie. Osoba, w której mieszkaniu namierzyliśmy baterie, została zatrzymana przez policję do wyjaśnienia.
Zdaniem Mirosława Marianowskiego wykorzystanie standardowych modułów lokalizacyjnych bazujących jedynie na sygnałach GPS/GSM, w które najczęściej wyposażane są samochody, skutery czy hulajnogi, pozwala co prawda na stałe monitorowanie pozycji pojazdu, jednak nie stanowi pewnego zabezpieczenia na wypadek kradzieży.
– Urządzenia te zazwyczaj montowane są w pobliżu źródeł zasilania – najczęściej w okolicach skrzynki bezpieczników pod kierownicą – i paserzy bez problemu radzą sobie z ich demontażem – wyjaśnia ekspert z Gannet Guard Systems.
Zwraca uwagę, że warto wybierać moduły opierające swoje działanie również o dedykowane pasma radiowe. – Monitoring radiowy nie dość, że posiada niezależne zasilanie bateryjne i jest montowany przez techników w losowych miejscach w pojeździe, to aktywuje się dopiero po zgłoszeniu kradzieży i w związku z tym w zasadzie nie można go wykryć. Jakby tego było mało, jest praktycznie całkowicie odporny na działanie zagłuszarek GPS/GSM powszechnie stosowanych przez złodziei – podsumowuje Mirosław Marianowski
Statystyki maleją – ceny kradzionych aut rosną
Co roku policja odnotowuje spadek liczby skradzionych samochodów. Wynika to z faktu, że wzrasta wykrywalność, ale również zmieniają się realia kradzieży. Dziś z ulic nie znikają auta warte kilkanaście tysięcy złotych. Łupem specjalistów padają droższe pojazdy marek premium, do których dostęp jest łatwiejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Ponieważ każdy z producentów aut wykorzystuje w swoich modelach te same lub bardzo podobne systemy zabezpieczeń, przestępcy po rozpracowaniu jednego z nich mają uniwersalne narzędzie do wszystkich pozostałych.
Złodzieje, posiadając transmiter i odbiornik, w ciągu kilkudziesięciu sekund „kopiują” sygnał kluczyka i odjeżdżają z parkingu autem, oddalając się nawet kilkaset kilometrów od miejsca zdarzenia. Niektórzy są na tyle wyrafinowani (czy też bezczelni), że tankują po drodze bez wyłączania silnika (ze względu na brak kluczyka niemożliwe jest ponowne uruchamianie pojazdu) i w ciągu jednego dnia opuszczają terytorium Polski.
Kto odpowiada za kradzieże samochodów?
Kradną najczęściej zorganizowane grupy przestępcze. Tworzą je członkowie specjalizujący się w poszczególnych branżach złodziejskiego rzemiosła. Można wśród nich wyróżnić włamywaczy odpowiedzialnych za dostanie się do auta i uruchomieniem go, „wozaków” przewożących samochód z miejsca kradzieży na z góry upatrzony parking, „rozbieraków” zajmujących się demontażem pojazdu i paserów mających na celu zalegalizowanie samochodu na podstawie fałszywych dokumentów.
Mało pocieszającą informacją dla kierowców jest z pewnością ta, że nie ma w zasadzie zabezpieczenia, które jest w stanie zapobiec kradzieży. Złodzieje inwestują w urządzenia i oprogramowanie i są w stanie zneutralizować immobiliser, wyeliminować autoalarm komunikujący się z szyną CAN pojazdu oraz włączyć zapłon. O forsowaniu zamków nie warto nawet wspominać, bo te pokonywane są za pomocą szperaków i łamaków, które niszczą wewnętrzne mechanizmy. Systemy kradzieży bezkluczykowej (na walizkę) są dostępne tylko dla najbardziej wyspecjalizowanych i najbogatszych amatorów cudzej własności. Mimo to takich kradzieży jest coraz więcej.
– W związku z techniką kradzieży samochodu z systemem keyless, która polega jedynie na wzmocnieniu sygnału z oryginalnego kluczyka czy karty, co pozwalaj otworzyć drzwi i uruchomić silnik, złodzieje muszą od razu przewieźć pojazd do „dziupli” i przystąpić do demontażu. W przypadkach maszyn wyposażonych w system monitoringu kończy się to interwencją naszych jednostek i policji w miejscu bezpośredniego przebywania przestępców, dzięki namierzeniu przedmiotu kradzieży z dokładnością do kilku centymetrów. Finalnie amatorzy cudzej własności trafiają za kratki, a pojazdy zwracane są w ręce prawowitych właścicieli – wyjaśnia Dariusz Kwakszys z firmy Gannet Guard Systems.
Zwraca uwagę, że kradzież „na walizkę” jest dla złodziei bardziej ryzykowna. Kradnąc pojazdy klasyczną metodą odstawiają łup do „ostygnięcia” np. na niestrzeżone parkingi i po kilkudziesięciu godzinach obserwacji są w stanie ustalić, czy pojazdy nie mają systemu lokalizacji i nie są namierzane przez ekipę firmy oferującej monitoring. W przypadku pojazdu z keyless narażają się na zatrzymanie na gorącym uczynku.
– Dziuple organizowane są w różnych miejscach. Mogą być usytuowane na osiedlach w dużych miastach, najczęściej w jednym z wielu przylegających do siebie garaży. Takie miejsce nie wyróżnia się niczym szczególnym dla niewprawnego oka. Czasami pojazdy lądują w pomieszczeniach warsztatowych zakładów usługowych zajmujących się naprawami pojazdów. Poza aglomeracjami rolę dziupli pełnią różnego typu pomieszczenia gospodarcze – stodoły, garaże, a nawet chlewy. Ale zdarzyła się dziupla z trzema skradzionymi pojazdami ukrytymi w starych bunkrach – stwierdza ekspert z Gannet Guard Systems.
Jak odzyskać skradziony pojazd?
Skoro – o czym mowa była już wcześniej – zapobieganie rabunkowi samochodu jest praktycznie niewykonalne, to cała sztuka polega na tym, aby utrudnić pracę złodziejowi. Po to właśnie wymyślono zabezpieczenia. Do wyboru są, mówiąc najogólniej, mechaniczne (blokada na kierownicę, blokada na pedały, blokada na dźwignię zmiany biegów) i elektroniczne (alarmy i immobilisery, systemy odcinające dopływ paliwa, systemy monitoringu).
Policjanci wskazują, że każde zabezpieczenie jest lepsze niż jego brak, ale jednocześnie przyznają, że najbardziej skuteczne są systemy monitoringu, a zwłaszcza radiowego. Dlaczego?
– Za sprawą niewrażliwości na działanie zagłuszarek GPS/GSM powszechnie stosowanych przez złodziei, dokładności lokalizacji wynoszącej do kilku centymetrów, co zapobiega pomyłkom w ustaleniu rzeczywistej lokalizacji poszukiwanego auta – nawet, jeśli w grę wchodzi rząd sąsiadujących ze sobą garaży – i skuteczności. 98 proc. aut udaje się odzyskać w ciągu 24 godzin – wyjaśnia Dariusz Kwakszys, ekspert w firmie Gannet Guard Systems.
Wskazuje, że radiowa lokalizacja po przywłaszczeniu pozwala na odnalezienie pojazdów nawet wtedy, gdy zostały ukryte w stalowych kontenerach oraz na parkingach podziemnych, bo fale radiowe o wysokich częstotliwościach potrzebują jedynie mikroszczelin, aby mogły się wydostać i zostać namierzone.
Jak zabezpieczyć auto?
Skradziony pojazd można odzyskać, pod warunkiem, że zostanie wyposażony w odpowiedni system lokalizacji. Najskuteczniejsze są rozwiązania bazujące na technologii radiowej. Działają nawet w razie ukrycia samochodu w garażu podziemnym czy kontenerze. Bardzo trudno zagłuszyć ich działanie za pomocą używanych przez złodziei zagłuszarek GPS/GSM, a w związku z tym, że aktywowane są dopiero po zgłoszeniu incydentu, złodzieje nie są w stanie wykryć ich działania w momencie przejmowania pojazdu.
– Od wielu lat obserwujemy zjawisko zainteresowania wśród złodziei markami niemieckimi i japońskimi. W ostatnim czasie odnajdowaliśmy m.in. skradzione audi, bmw i volkswageny. Łupem złodziei padały również wyposażone w nasz system lexusy, mazdy czy toyoty. Co ciekawe, sporym zainteresowaniem – szczególnie w przypadku przywłaszczeń – cieszą się fordy mustangi, które wynajmowane w wypożyczalniach na fałszywe dokumenty nie trafiają w określonym terminie do prawowitych właścicieli. Dopiero interwencje naszych grup poszukiwawczych pozwalają na zwrot przywłaszczonego mienia – wyjaśnia Dariusz Kwakszys
Samochód trzeba jak najszybciej odnaleźć
– Wielokrotnie zdarza się, że w momencie wejścia na posesję, gdzie zaparkowano skradziony pojazd wyposażony w system lokalizacji, znajdujemy całe składowiska elementów blacharskich i podzespołów mechanicznych pochodzących z innych skradzionych pojazdów – mówi Bogdan Kwiatkowski, Dyrektor Sprzedaży w firmie Gannet Guard Systems. Zauważa, że w perspektywie nagminnego procederu rozbierania samochodów z przeznaczeniem na części coraz większego znaczenia nabiera szybkość namierzenia auta, które padło łupem złodziei.
Taka szansa istnieje tylko wtedy, gdy pojazd wyposażony zostanie w system lokalizacji – najlepiej radiowy. – Klasyczne moduły GPS/GSM są łatwe do zagłuszenia, a wielu złodziei korzysta z urządzeń skutecznie zakłócających działanie klasycznych lokalizatorów. Najskuteczniejsze dzisiaj są systemy radiowe – wyjaśnia Bogdan Kwiatkowski.
Moduły radiowe pozwalają odnaleźć skradziony pojazd nawet gdy został ukryty w kontenerze czy na terenie podziemnego parkingu. Skuteczność tego typu urządzeń związana jest z zastosowaniem technologii radiowej oraz sposobem działań ekip radionamiarowych, które fizycznie – z pokładu samochodów oraz samolotu – namierzają sygnał nadawany przez lokalizator znajdujący się w skradzionym pojeździe. Moduł tego typu pozostaje uśpiony aż do momentu zgłoszenia przywłaszczenia, kiedy jest wybudzany. Powoduje to, że złodzieje nie są w stanie wykryć obecności lokalizatora radiowego w pojeździe.
Klasyki i kabriolety to łakomy kąsek dla złodzieja
Sezon na oldtimery, youngtimery i kabriolety w pełni. To również czas, kiedy auta te są szczególnie narażone są na kradzież, bo wyjeżdżają ze swoich bezpiecznych garaży i rzucają się w oczy złodziei.
Gdy skradziony zostanie nowy samochód, zawsze istnieje szansa zakupu identycznego. Motoryzacyjne perełki, takie jak auta zabytkowe, to zupełnie inny rodzaj dobra. Bywa że padający łupem złodziei egzemplarz jest pojazdem „jednym na milion”, a właściciela, ze względów chociażby sentymentalnych, znacznie mniej interesuje odszkodowanie, co sama kwestia utraty samochodu. Priorytetem staje się w tym momencie odzyskanie utraconego skarbu. Dowód? Miesiąc temu bez wieści przepadł Mercedes 500 SEC z 1984 roku, za którego odnalezienie właściciel do dziś oferuję nagrodę w wysokości 30 tys. zł.
Szansę na powrót samochodu do rąk prawowitego właściciela dają systemy monitoringu. Najpopularniejsze, wykorzystujące sygnały GPS/GSM, są jednak podatne na zagłuszanie. „Coraz większa liczba złodziei wyposaża się w urządzenia ułatwiające odnalezienie na pokładzie auta modułu lokalizacyjnego bazującego na sygnałach GPS/GSM oraz zakłócenie jego pracy” – zauważa Mirosław Marianowski, ekspert ds. bezpieczeństwa z firmy Gannet Guard Systems.
„W tej chwili najskuteczniejsze i najpewniejsze systemy to te wykorzystujące fale radiowe, które są wybudzane dopiero w momencie kradzieży, co pozwala wyeliminować ryzyko wykrycia urządzenia przez złodziei. Dodatkowo posiadają one własne zasilanie bateryjne, co pozwala montować je w dowolnie wybranym miejscu w aucie” – dodaje Mirosław Marianowski.
Wszelkiego rodzaju samochody unikatowe to z jednej strony gratka dla złodziei, a z drugiej problem z upłynnieniem towaru w całości. Stąd też najczęściej są w rozkręcane i sprzedawane na części. „W przypadku aut rzadkich, na rynkach w całej Europie popyt na ich elementy jest bardzo duży, gdyż są one trudno dostępne i drogie” – stwierdza ekspert z Gannet Guard Systems.
Problemem oldtimerów i youngtimerów jest ich niski poziom zabezpieczeń. Nowoczesne samochody, wyposażone w immobilizery, alarmy oraz wszelkiego rodzaju dodatkowe zabezpieczenia elektroniczne, trudniej jest ukraść. Starsze konstrukcje pozbawione technicznych nowinek to dla złodziei gratka, na której zdobycie wystarcza im kilkadziesiąt sekund. Dość łatwo kradnie się też kabriolety, zwłaszcza gdy pozostają zaparkowane bez złożonego dachu. „Znika bariera w postaci zamkniętych drzwi i jedynym wyzwaniem dla złodzieja jest odpalenie silnika. Gdy auto jest stosunkowo nowe, przestępca posługuje się elektronicznymi narzędziami do odkodowania, jeśli to klasyk – wystarczy mechanicznie dobrać się do stacyjki” – wyjaśnia Mirosław Marianowski. Skoro nie można uniknąć rabunku, warto pomyśleć o tym, jak zminimalizować jej ryzyko oraz zwiększyć szansę odzyskania samochodu, montując system monitoringu.
Kradzieże samochodów nowych
Niespełna półtora roku miało BMW X5, które padło łupem złodziei w aglomeracji śląskiej dwa tygodnie temu. Zaledwie siedem miesięcy cieszył się nowym Lexusem CT 200h mieszkaniec Krakowa, zanim pod koniec kwietnia auto zniknęło z jego posesji. Historii tego typu nie brakuje, bo przestępcy chętnie kradną nowe samochody, by sprzedać je na części.
Specjaliści od zabezpieczeń samochodowych biją na alarm, bo fabryczne rozwiązania nie stanowią dla wykwalifikowanych złodziei poważnej przeszkody. Ponieważ każdy z producentów aut wykorzystuje w swoich modelach te same lub bardzo podobne systemy, przestępcy po rozpracowaniu jednego z nich i zastosowaniu odpowiednich procedur są w stanie bez większych problemów dostać się do pojazdów, uruchomić je i odjechać w siną dal. Głośno jest od pewnego czasu chociażby o „rozbrajaniu” systemów keyless. Złodzieje, posiadając transmiter i odbiornik, w ciągu kilkudziesięciu sekund „kopiują” sygnał kluczyka i odjeżdżają z parkingu autem, oddalając się nawet kilkaset kilometrów od miejsca zdarzenia. Niektórzy są na tyle wyrafinowani (czy też bezczelni), że tankują po drodze bez wyłączania silnika (ze względu na brak kluczyka niemożliwe jest ponowne uruchamianie pojazdu) i w ciągu jednego dnia opuszczają terytorium Polski.
Dotyczy to także nowych auta, dlatego dealerzy samochodowi coraz częściej włączają do oferty dodatkowe zabezpieczenia w postaci systemów lokalizacji pokradzieżowej. „Fabryczne systemy bezpieczeństwa są wysokiej jakości, jednak złodzieje nauczyli się je obchodzić. Każde dodatkowe narzędzie dające szansę na odzyskanie pojazdu jest niezwykle cenne i warto przemyśleć jego montaż szczególnie w nowych samochodach, które coraz częściej padają łupem złodziei” – zauważa Wojciech Kardaszewski ze stołecznego salonu Toyota Czerniakowska. „Kilkakrotnie spotkaliśmy się z sytuacją, kiedy klient do nas wracał i dziękował za sugestię montażu systemu monitoringu radiowego. Jeden z właścicieli nowej Toyoty Avensis wrócił do nas po zaginięciu auta i następny samochód kupił wyposażony w „radiówkę”. To auto również skradziono, jednak udało się je odnaleźć właśnie dzięki monitoringowi radiowemu” – dodaje Wojciech Kardaszewski.
„Warto zauważyć, że systemy monitoringu to nie tylko skuteczne narzędzia odzyskiwania skradzionych pojazdów. Nowe auta wyposażone w rozwiązania bazujące na sygnałach GPS/GSM i radiowych mogą być kontrolowane przez właściciela na bieżąco dzięki specjalnej aplikacji. W ten sposób zyskuje on wiedzę dotyczącą tego, gdzie aktualnie znajduje się jego auto – np. gdy z pojazdu korzysta jeden z członków rodziny” – wyjaśnia Dariusz Kwakszys, IT Manager w firmie Gannet Guard Systems oferującej tego typu systemy. „Często zdarza nam się odnajdować wszelkiego rodzaju dziuple, gdzie złodzieje rozbierają samochody na części i większość z nich to auta nowe lub prawie nowe, które trafiają ponownie na rynek, ale już nie w całości. Okazuje się, że w tej chwili najbardziej narażonymi na utratę mienia są właściciele najnowszych modeli i dlatego powinni oni rozważyć montaż systemu monitoringu radiowego” – przekonuje Dariusz Kwakszys.
Adam Osiński, właściciel BMW X5, zdecydował się na zabezpieczenie w postaci monitoringu po doświadczeniu jednego ze znajomych. „Kolega skonfigurował i zamówił nowe BMW serii 5, na które czekał kilka miesięcy. Auto zostało skradzione z parkingu pod galerią handlową zaledwie trzy miesiące po odbiorze z salonu. Pomimo wypłacenia pełnego odszkodowania, co trwało kilka tygodni, od nowa musiał rozpocząć procedurę konfiguracji samochodu i znów czekał, aż zostanie on wyprodukowany. W praktyce przez prawie pół roku nie miał auta. To skłoniło mnie do zamówienia systemu radiowego bezpośrednio u dealera” – mówi Adam Osiński.
Złodzieje, którzy podejmują się ryzyka przywłaszczenia aut klasy premium, często są wyposażeni w zagłuszarki systemu GPS/GSM. Są one jednak nieskuteczne w przypadku systemów radiowych, pracujących na innych częstotliwościach. „Przy odnalezionym przez nas BMW X5 złodzieje stosowali 16-antenową zagłuszarkę sygnałów, która jest w stanie zniwelować sygnał każdego modułu GPS. W związku z tym, że pojazd wyposażono w monitoring radiowy, auto udało się odnaleźć mimo starań złodziei” – zauważa Dariusz Kwakszys.
Kradzieże samochodów na części
Co dalej dzieje się z samochodem? Po uruchomieniu pojazdu złodzieje nie mają szansy ponownie go „odpalić”. Walizka nie duplikuje bowiem sygnału kluczyka, a jedynie zwiększa jego moc. Przestępcy kierują się więc prosto do „dziupli”, gdzie z pomocą „rozbieraków”, czyli ekspertów od rozkładania auta na części (mechaników, blacharzy) zmieniają samochód w zestaw części, które następnie sprzedawane są na portalach internetowych, szrotach czy giełdach.
Przykłady można mnożyć
Przypadków takich nie brak w całej Polsce. W zeszłym miesiącu policjanci z komendy powiatowej w Lublinie ujawnili na jednej z posesji w powiecie garwolińskim kryjówkę z elementami z kradzionych pojazdów: silnikami, skrzyniami biegów i zawieszeniem. Ze wstępnych ustaleń wynika, że wartość odzyskanych podzespołów wynosi około pół miliona złotych.
Gorzowscy policjanci rozbili z kolei grupę przestępczą kradnącą pojazdy na terenie Niemiec. Efektem pracy operacyjnej i dochodzeniowo-śledczej było przedstawienie blisko 60 zarzutów 11 podejrzanym. W ramach działań, w „dziupli” na terenie powiatu siedleckiego znaleziono części do marek takich jak: Toyota, Citroen, Renault oraz Ford, w większości już bez znaków identyfikacyjnych.
Legniccy policjanci zlikwidowali natomiast „dziuplę” mieszczącą się na terenie miasta. W magazynie na prywatnej posesji znajdowało się częściowo zdemontowane Audi A5 oraz kilkadziesiąt elementów, w tym karoserie Porsche Panamery i Audi Q5.
Efektem działań mundurowych z toruńskiej komendy było rozbicie zorganizowanej grupy specjalizującej się w kradzieżach samochodów. Kiedy policjanci weszli do „dziupli”, mężczyźni właśnie demontowali Mercedesa Sprintera skradzionego tej samej nocy w Berlinie. Członkowie grupy usłyszeli zarzuty za kradzież 9 Sprinterów (cztery z nich zostały skradzione w Toruniu, pozostałe we Włocławku, Gdańsku, Olsztynie i Berlinie), paserstwo i usuwanie znaków identyfikacyjnych (numerów VIN). Zdemontowane przez złodziei części były sprzedawane.